Jest bezpiecznie, jest spokojnie, serce tak czyste,
oczy powolne…
oczy powolne…
Siekiera, Nowa Aleksandria 1986
I
Nie boję się wiatru, toksyn, białej
trawy z Mongolii. W piwnicach, na dachach
ulotki, w schronach instrukcje, zimny dotyk,
schody, niklowane podłogi.
Psychozy, lokacja - obłęd. Czas wschodni
- niedokończony.
Chmary owadów wpadających do oczu,
siadają mikrofony, nie działają światła,
nerwy, podmiejska kolej w elektrycznych
zaprzęgach. Komuna Otwock - nie smród
w pochodach majowych.
Obawiam się iść na pozorowaną wojnę,
z plastikiem, zapalniczką na iskrę. Wakacje tego
roku spędziliśmy w domach, na przeludnionej wyspie.
Podawali zimną falę, prąd stały pluł w głośniki.
Konusy i kamraty, słona woda w kranach, miś na ekranie,
kurwy z Victorii w kuluarach, w rajstopach
z Kazachstanu.
Koks, matowe pyski, motłoch. Zabiłem ten czas
bezwolny trzema akordami. Wywołaj kilka zdjęć
wpisanych w znikające cząstki materii.
Butelki po winach wyglądały jak petardy, dziś
przypominają ogrodowe lampki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz