Skały biły się z wodą o jego życie wieczne,
pod opatrznością burz i nawałnic. W domu
chował przemoknięte stawy, bóle,
mimowolną bezsenność.
Chodził wśród półżywych cieni.
Widział sny turystów, zwierząt, ciała eteryczne
chwastów. Drogi mówiły do niego:
Starcze, połóż się na brzuchu i przemów. Kiedy
pies przechodnia obsika twoje kroki, to nic, przecież
nie boli. Gdy kuny zjedzą z twojej miski
ostatnie kromki chleba - nie uciekaj,
leż jak najbliżej ziemi.
Nie bój się jadowitych maszyn, terkotu silników,
smrodu spalin. Oddychaj sercem, patrz poza krajobrazy,
które nie będą nigdy twoim światem. Mów tylko prawdę,
sobie i ścianom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz