piątek, 5 sierpnia 2011

Hero Inn

Samotność jęczy nad kontynentem jak
syreny przeciwmgielne nad nieruchomą,
gładką rzeką podczas przypływu.


William S. Burroughs, Nagi Lunch



W przestronnym lobby codzienny nieład.
Doba rozpoczętą. Na pierwszym piętrze
obcokrajowiec ociera się o wilgotne ściany.

Pokojówka gasi mu światło, wycina z dłoni
linię rozumu, kładzie na czole, jak artefakt.

Pastwi się nad Nieistotnikiem, nasącza jego myśli
po czym oddaje - w innym stanie skupienia.
Przywłaszczyła sobie prawo do następnego świtu.

Na tribalowym krześle wisi patchwork:
przekłute oko, filetowa łyżka i wrześniowa łąka.

Piękne sanatorium - wyszeptał Nieistotnik.

Na balkonie stoi wynajęty samobójca. Ktoś podpalił tło
benzynową zapalniczką, zapadła skondensowana noc.

Z pokoi wyłonili się pierwsi zabłąkani goście
oczekujący na prenumeratę brunatnego snu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz