środa, 27 lipca 2011

safari

Zdejmuj czapkę i siadaj, czas jest niezauważalny.
Ojciec śpi pod podłogą, brat jest chory, majaczy,
ma w podbrzuszu boleść. W piwnicy Niutek posiada
dwa słonie, kolibry z miedzi, piasek łatwopalny.

Popatrzę chwilę, wejdę na balkon, poparzony od
suchych brukowców. Dżipy stoją przed Pingwinem.
Dachy srają na parapety, w wąskie szyjki wtłaczają
pokost i łatwopalne ciecze.

Głowa mnie boli po wczorajszej spowiedzi, ataku
gzów i tropikalnych jeży. Wstań, orzkurwa, razem chodźmy,
w alejkach ZOO zgubimy pojęcie [Skośni rzucają małpom
sajgonki,  nie ruszaj, są nieprzytomni]

Pamiętasz łyżwy na Wiśle po czteroletnim lodzie,
przeręble, Ząbkowską, najtańszą wódkę?  Chcieliśmy być,
tylko wczoraj, nigdy nie czekać do jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz